Gdy 500+ się skończy…

Categories: #Zarządzanie

Jeśli wierzyć doświadczonym ekspertom (m.in. profesorowi, ekonomiście Dariuszowi Rosatiemu),  instytutom badawczym (np. Centrum Adama Smiths’a), jak również wielu politologom, nadciąga kryzys. I o ile dotąd „statystyczny Kowalski” mógł mieć taki stan rzeczy w głębokim poważaniu, o tyle tym razem, ta przykra konsekwencja polityki rozdawnictwa, dotknie wszystkich.

W chwili obecnej nadal widzimy nasycenie rynku. Wciąż rośnie popyt na usługi i jedynym problemem jest fakt, że brakuje rąk do pracy. Nasi wschodni sąsiedzi, albo są już nie wystarczającą siłą i liczebnością, by zaspokoić potrzeby rynku, albo są… na zachodzie. Utrzymuje się zatem tzw. rynek pracownika, gdzie teoretycznie, jak to się mawia potocznie, praca szuka człowieka. Zatem gdzie jest ten człowiek, co robi i czym się zajmuje?

Tylko głupi by pracował

Program 500 + nie spełnił podstawowego założenia, jakie rzekomo miało być flagowym w sytuacji głębokiego niżu demograficznego. Nie spowodował zwiększonej liczby urodzin. Czy kogokolwiek to dziwi? Dla kogo bodźcem do zwiększenia liczby dzieci w rodzinie będzie dawane nań 500 zł miesięcznie? Odpowiedzcie sobie sami. Zatem mamy nie siedzą w domu z nowonarodzonymi, ale jednak siedzą w domu…

Płaca minimalna, to obecnie 1638 zł netto, czyli „na rękę”. Program 500 + od niedawna obejmuje wszystkich, jak leci. Bez względu czy Nowakowa ma ten najniższy przychód, czy potocznie mówiąc, śpi na pieniądzach.

Po cóż zatem mama dwójki dzieci ma chodzić do pracy, skoro dostaje, bez jakichkolwiek kryteriów 1000 zł i nie musi nosa z domu wystawiać, poza wyjście z Dżesiką i Brajanem po sprawunki i ewentualnie na plac zabaw, o ile Brajana znów nie dopadł ten okropny katar i dundle z nosa nie powodują, że trzeba wzywać karetkę lub jechać na SOR…

A co dopiero, gdy mama ma troje lub czworo dzieci? „Tylko głupi by pracował” – to cytat z jednego z forów dla mam. Ambicja, chęć samorozwoju, a także godność i wywalczone przez lata równouprawnienie, jakby straciły na wartości. Za pięć stów.

Wróćmy zatem na rynek pracy. Mamy zostały w domach, eksperci wyjechali na zachód, niestety wielu pracodawców nadal wydajność myli z wydojnością. I to akurat się nie zmieni.

 

Skończy się sielanka.

Dług publiczny przekroczył bilion złotych. Tak obrazowo – 1 000 000 000 000 zł. Rok rocznie powiększamy deficyt w budżecie z tytułu 500 + o ponad 40 miliardów. Równolegle rząd pozwala na niepłacenie podatków wchodzącym na rynek pracy młodym ludziom. Pieniądze najnormalniej w świecie się skończą. Przypomnę tym, którzy nie mają świadomości, że nie da się ich dodrukować ot tak, oraz, że powoli wchodzimy w czas, gdy do Unii trzeba będzie zacząć oddawać, to co się przez lata brało. Czyli? Nauczyliśmy się mieć za darmo, nie odrobiliśmy lekcji z przedsiębiorczości.

Zniknie zatem, lub drastycznie zmaleje zakres programów 500 +, 300 + i innych „pro społecznych” plusów. Siłą rzeczy ludzie zaczną hurtowo szukać pracy, bo skończą się darmowe tantiemy. I jeśli ktokolwiek łudzi się, że pracodawcy dadzą im zarobić jest w błędzie. Po cóż mieliby to robić, jeśli na jedno miejsce będzie kilkoro ludzi nerwowo poszukujących zatrudnienia? Po wtóre, jeśli płaca minimalna rzeczywiście poszybuje do 4000 zł, wielu przedsiębiorców po prostu tego nie udźwignie, najpewniej już w połowie drogi do tej sumy.

 

Jak przygotować się na kryzys by na nim zyskać?

Ludzie w kryzysie najpierw zaczynają ograniczać nabywanie dóbr i usług, jakie nie są im niezbędne do życia. Niestety Twoje usługi w większości nie są.

Czas otworzyć oczy i poszukać niszy. Takiej, na trudniejsze czasy. Robić coś w branży, po co ludzie i tak przyjdą, albo, i to najważniejsze, potrafić w nich wykreować potrzeby, mimo sytuacji mniej ciekawej finansowo dla wielu z nich.

Lepiej być Piotrem i Pawłem czy Biedronką sektora usług?

Te pierwsze delikatesy wielu kojarzyły i wciąż kojarzą się z jakością. Woda mineralna czy paczka pieluch co prawda kosztowała więcej, niż u konkurencji, ale suma summarum, to tu kupiłeś coś, czego nie było nigdzie indziej, zawsze w najlepszej jakości. Segment premium. Tymczasem w Biedronce jest biedronkowa jakość i biedronkowe ceny. Niby wszyscy to wiedzą, ale biedronka rośnie w siłę, a Piotr i Paweł niemal zniknęły z rynku.

Konkluzja? Biedronka od początku jasno komunikowała dla kogo jest. Do dziś nie zeszła z tej drogi a jedynie wprowadzając ciut droższe produkty i zmieniając merchandising mówiła, że robi to dla swoich Klientów. A oni chcieli poczuć się na chwilę jak w Piotrze i Pawle.

Piotr i Paweł natomiast w pewnym momencie sięgnął po hasło „Jeszcze taniej niż myślisz”. Ugodził tym samym ambicje stroniących od biedronkowej jakości wyznawców delikatesów premium.

O co zatem poszło? O komunikację, o przekaz, o konsekwencję. Pamiętasz? Jaki Klient, taki język jakim do niego mówisz w komunikacji właśnie.

Dzisiaj brakuje rąk do pracy, jutro być może będzie ich zbyt wiele. Dziś co trzeci Kowalski wydaje kasę z programów społecznych na dobra i usługi, które nie tylko nie są mu potrzebne w pierwszej linii, ale przede wszystkim nie są dawane w tym celu. Jednak na cokolwiek by ich nie wydawał, niebawem przestanie, bo kran zostanie boleśnie zakręcony.

Ty dzisiaj powinieneś/ powinnaś jedna wybrać już drogę, która przygotuje Cię na ten drugi scenariusz, za którym jak lawina polecą spadki sprzedaży, jakości, zatem znów sprzedaży i tak w kółko.

Radzę Ci mocno się zastanowić w jaką stronę poprowadzić swój biznes dziś, zanim realia pogonią go z rynku jutro.

AUTOR: ADAM PUDAPiszę od zawsze, od niedawna coraz bardziej po polsku. W swych treściach często boleśnie mówię ludziom jak jest, czego oni rzadko chcą słuchać. Potem za to dziękują. W moich wpisach znajdziesz rzeczy, które już były, o przyszłości mówię na szkoleniach i prelekcjach. Podsumowuję, analizuję i dzielę się dekadą doświadczeń.KONTAKT DO AUTORA: adam@zyskownamarka.pl

Spodobało Ci się? Udostępnij!